Uczta dla ucha
Dnia 14.04.2013 roku w Teatrze Wielkim w Łodzi wystawiony został spektakl operowy pt. ,,Carmen“. Uczestniczyłam w nim wraz ze swoją klasą. Opowiada on o tragicznej miłości pięknej Cyganki Carmen i oficera Don Joségo. Sztukę autorstwa Georges’a Bizeta wyreżyserował Laco Adamik. Główne role tego wieczoru zagrali: pani Agnieszka Makówka jako Carmen i pan Sylwester Kostecki, który wcielił się w rolę Don Joségo.
Na samym początku muszę wyróżnić grę aktorską głównych bohaterów. Zarówno pani Makówka jak i pan Kostecki wykazali się niesamowitym kunsztem aktorskim. Rola Carmen została odegrana na wysokim poziomie. Gesty, spojrzenia, grymasy świetnie oddawały osobowość wyzwolonej Cyganki. Uroda aktorki również świetnie podkreślała charakter granej postaci. Bez wątpienia, tak odegrana Carmen przemówiła do mnie. Jedyną rysą na tej kreacji był akt drugi, a dokładniej scena tańca Carmen z kastanietami. Moim zdaniem kastaniety swoim brzmieniem powinny przeszyć całą salę i publiczność, a one tylko przemknęły gdzieś podczas tańca. Zaimponowała mi za to wielka emocjonalność Don Joségo. Szczególnie ostatni akt zadecydował o mojej opinii na temat tej postaci. Dramatyczna rozmowa z ukochaną została odegrana przepięknie. Rozpacz, ból, tęsknota za miłością Carmen wycisnęły łzy z oczu widzów. Pan Kostecki naprawdę niesamowicie wczuł się w rolę i jakby na te parę godzin utożsamił z oficerem. Na scenie tego wieczoru wystąpiło jeszcze wielu świetnych solistów. Jedyną postacią, która nie zdobyła mojego szczególnego podziwu, była Micaela. Nie pojawiała się na scenie często, ale kiedy już wstępowała na sceniczne deski, miałam wrażenie, że jest ona trochę poza światem tej sztuki. Przy innych aktorach, którzy w tamtym momencie żyli historią Carmen, ona jakby nadal jedną nogą była w naszym świecie. Ten mankament nie popsuł jednak mojego ogólnego wrażenia na temat gry aktorskiej.
Wielki podziw wzbudził we mnie profesjonalizm solistów i chóru. Głosy cudownie oddawały sytuacje, emocje, uczucia, jakie ta opera miała nam przekazać. Arie tytułowej bohaterki zapierały mi dech w piersiach. Jej śmiałość w głosie i niekwestionowane mistrzostwo wokalne były porywające.Wywarły na mnie ogromne wrażenie. Po przedstawieniu w głowie nadal brzmiał mi ten głos i melodia. Nawet w kilka dni po spektaklu zdarzało mi się nieświadomie nucić główną arię. Również rola zakochanego do bólu oficera została zjawiskowo zagrana. Kiedy błagał nieustępliwą Carmen, by wróciła do niego, w jego głosie czuć było rozdzierającą tęsknotę. Ból, upór, rozpacz, nieugjętość to wszystko i dużo więcej wyrażone było tymi dwoma głosami. Również śpiewy chóralne zasłużyły na uwagę. Była w nich moc. Kiedy te kilkadziesiąt głosów naraz wyśpiewywało libretto, widownia wręcz wstrzymywała oddech.
Orkiestra zagrała na bardzo wysokim poziomie. Wszystkie utwory wykonane były z niesamowitym wyczuciem. Uwertury przypadły mi do gustu. Tworzyły świetną atmosferę przed każdym aktem. Nie było żadnych pomyłek, utraty rytmu czy innych niedoskonalości, wszystko zagrane było bardzo rzetelnie, a przy tym z finezją. Jestem pełna podziwu dla członków orkiestry, którzy swoją grą budowali nastrój przez cały spektakl. Bez nich ta sztuka nie byłaby tak porywająca.
Niestety, scenografia nie przypadła mi do gustu. Była bardzo monotonna. Przez trzy akty patrzyliśmy na ten sam motyw dwóch planów - jednego u góry, a drugiego niżej. W pierwszym akcie było to jeszcze w miarę interesujące, ale w kolejnych dwóch wiało nudą. Największym rozczarowaniem był dla mnie akt, w którym akcja toczy się w górskim obozie. Na scenie było wręcz pusto. Bardzo mnie to męczyło. Ciągłe patrzenie na tę monotonię nie pozwalało się wręcz skupić. Kiedy w czwartym akcie zmieniono ten nużący motyw, odetchnęłam z ulgą, ale nie westchnęłam z zachwytu. Parawany, które ustawiono, dawały wrażenie głębi, ale też były nużące, za proste. Szkoda, że w tym spektaklu nie wykorzystano ogromnych możliwości technicznych Teatru Wieliego (scena obrotowa, zapadnie itp.). Również stroje pozostawiały wiele do życzenia. Brakowało mi w nich kolorowego cygańskiego folkloru. Były ciemne, skromne, wręcz ascetyczne.
Spektakl był zdecydowanie bardziej ucztą dla ucha niż dla oka. Wokalnie, muzycznie, aktorsko został zrealizowany po mistrzowsku.
Ewa Sommerfeld - kl. I b
Dlaczego warto obejrzeć ,,Carmen”?
Autorem popularnej na całym świecie opery pt. „Carmen” jest znany francuski kompozytor i twórca wielu oper Georges Bizet . Sztukę wystawiono po raz pierwszy 3 marca 1875 roku w Opera-Comique w Paryżu. Niestety, została chłodno przyjęta przez widownię, co bardzo dotknęło kompozytora. Prawdopodobnie właśnie przez załamanie nerwowe Georges Bizet zmarł zaledwie 3 miesiące po prapremierze „Carmen” i tym samym nie doczekał się wielkiego sukcesu swego dzieła, który nastąpił w parę miesięcy po jego śmierci.
Sztuka przedstawia losy tytułowej bohaterki, Cyganki imieniem Carmen. Jest ona obiektem zainteresowania wszystkich mężczyzn, słynie z niezwykłej urody i wdzięku, lecz jeszcze nikomu nie powierzyła swojego serca. Jej uwagę przyciąga dopiero jeden z żołnierzy pełniących wartę przed fabryką cygar, sierżant Don Jose. Oboje zakochują się w sobie,
a następnie wyruszają wraz z bandą przemytników w góry. Tam jednak zainteresowanie Carmen wzbudza znany torreador Escamillo, który również próbuje zwrócić na siebie jej uwagę. Nie podoba się to Don Josemu, który wdaje się w bójkę z torreadorem. Następnie sierżant jest zmuszony opuścić obóz i na prośbę matki udać się do Sevilli. Obiecuje jednak Carmen, że jeszcze się spotkają. Podczas nieobecności Don Josego miłość między Cyganką
a Escamillem kwitnie. Gdy sierżant powraca i dowiaduje się o wszystkim, z zazdrości zabija Carmen.
Reżyserem spektaklu w Teatrze Wielkim w Łodzi jest Laco Adamik - z pochodzenia Słowak. W 1973 roku ukończył Wydział Filmowy FAMU Akademii Sztuk w Pradze, a od początku lat siedemdziesiątych mieszka i pracuje w Polsce. Realizuje on przede wszystkim opery, ale zajmuje się również przygotowaniem widowisk koncertowych, był reżyserem m.in. festiwali w Sopocie i Opolu. Nakręcił również cztery filmy, z czego jeden fabularny.
Dobór solistów, którzy wcielili się w poszczególne postacie, był naprawdę dobry. Doskonale oddali klimat i dynamizm akcji dzieła Bizeta. Na szczególne brawa zasługuje Agnieszka Makówka, która fantastycznie odegrała rolę Carmen. Jej świetna gra i ruch sceniczny w połączeniu ze znakomitą charakteryzacją bardzo upodobniły ją do prawdziwej Cyganki i zrobiły niezwykłe wrażenie na widowni. Kolejną osobą, która genialnie wywiązała się ze swojej roli był Adam Szerszeń, grający torreadora Escamillo. Śpiewak doskonale wcielił się w postać hiszpańskiego torreadora. Co więcej, nawet własnym wyglądem przypominał odgrywaną postać. Na nie mniejsze uznanie zasługują również : Sylwester Kostecki (Don Jose), Robert Ulatowski (Zuniga), Przemysław Rezner (Dancairo), Dominik Sutowicz (Remendado) oraz aktorki grające przyjaciółki Carmen: Patrycja Krzeszowska (Frasquita) i Olga Maroszek (Mercedes). Jedyną aktorką, która nie do końca poradziła sobie z powierzoną jej rolą, była Monika Cichocka. Wyglądała na lekko zdenerwowaną i może dlatego była nieprzekonująca.
Chyba największe wrażenie na wszystkich zrobiła muzyka, która była po prostu piękna. Każdy grany przez orkiestrę utwór wzbudzał wielkie emocje u widza, jednak aria Carmen „Bo miłość to cygańskie dziecię” oraz pieśń torreadorów to istne arcydzieła, które na długo zapadają w pamięć. Za znakomite wykonanie tych pięknych utworów naprawdę należą się ogromne brawa całej orkiestrze, solistom, chórowi oraz dyrygentowi – Tadeuszowi Kozłowskiemu. Na pewno większości widzów muzyka dostarczyła niesamowitych wrażeń.
Jedynym, ale dość sporym minusem spektaklu była scenografia, która pozostawiała dużo do życzenia. Jeszcze w pierwszym i drugim akcie mogło to ujść na sucho scenografom, jednak wystrój sceny w dwóch ostatnich aktach był naprawdę fatalny. W trzecim akcie należało się tylko domyślać, że akcja toczy się w górskim obozie, gdyż oprawa sceniczna na pewno na to nie wskazywała. Widz, który nie przeczytał wcześniej libretta, mógł w ogóle nie mieć o tym pojęcia i po prostu się pogubić. W czwartym zaś akcie scenografowie, poszli już całkiem na łatwiznę. Całość dekoracji stanowiły dwa duże, białe parawany ustawione po obu stronach sceny. Tutaj nawet najwięksi melomani, nie przeczytawszy wcześniej libretta, nie mogliby się domyślić, że chodzi o arenę cyrkową…
Opera „Carmen” wystawiona w Teatrze Wielkim w Łodzi była warta obejrzenia. Świadczyć o tym może między innymi bardzo żywa reakcja publiczności – ponaddziesięciominutowe gromkie brawa po zakończeniu spektaklu. Mimo kilku niedociągnięć śmiało można nazwać spektakl ucztą duchową dla każdego, głównie ze względu na wspaniałą muzykę i idealną grę większości aktorów. Gorąco polecam.
Marcin Łatacz - kl Ib